WIRTUALNA
PODRÓŻ DO CHIN
We
wtorek w naszej Bibliotece spotkali się "wirtualni podróżnicy".
Naszym przewodnikiem po Chinach była Pani Ewa Moszczeńska, która
odwiedziła Chiny w październiku tego roku. Zatem jeszcze na świeżo
po niedawnej podróży Pani Ewy i my odwiedziliśmy miasta, oraz
miejsca w których była. Na samym początku długiej podróży i jej
trasy okazało się, że będzie z tego tytułu "bonus".
„Bonusem w tej długiej podróży
okazało się 9 godzin bez wizy w stolicy Kataru – Doha. Miasto
jest imponujące i zachwyca nowoczesnością, położeniem i
rozmachem. Odnosi się wrażenie, że nie istnieją granice
wyobraźni w architekturze. Niestety 9 godzin minęło zadziwiająco
szybko. Udaliśmy się na lotnisko na planowy lot z Kataru do Pekinu
– Północnej Stolicy. Dolecieliśmy późnym popołudniem i
trafiliśmy na trwające już od kilku dni święto państwowe.
Wszędzie były tłumy jeszcze większe niż zazwyczaj. Wspaniała
możliwość obserwacji ludzi na placu Tienanmen - jest hipsterska
młodzież, rodziny z (obowiązkowo) jednym dzieckiem i staruszkowie
z orderami i w mundurkach z czasów Mao. Wszyscy radośni i
autentycznie czuje się atmosferę święta mimo deszczu, który
niestety stał się nieodłącznym towarzyszem na większą część
naszej podróży. My za bardzo nie świętujemy bo bycie turystą to
ciężka praca - od razu od rana ruszamy na Wielki Mur. Mur, który
ciągnie się przez 6000 km jest częściowo udostępniony turystom w
swej odrestaurowanej części. Turyści, przeważnie Chińczycy, jak
potok lawy płyną w górę i dół. Czujemy się jak byśmy szli na
Giewont w sezonie ale mimo tłoku podziwiamy piękną, górską
scenerię. Nieco później przenosimy się do nowszej historii w post
industrialnej strefie 798 Art. Zone. W Pekinie swego czasu ta Art.
Zone była miejscem, gdzie znajdowały się fabryki NRD. Strefa ta
nie została wyburzona w czasie, gdy nastąpiły zmiany polityczne w
Niemczech. W pozostawionych fabrykach stworzono tętniące życiem i
tłumnie odwiedzane przez młodzież centrum kulturalne. Powstało
mnóstwo galerii, kawiarenek i restauracji a w konsekwencji ciekawe
połączenie architektury starych fabryk i nowoczesnej sztuki. Tam
wypada być, tam wypada się pokazać.
Następnego
dnia wróciliśmy na plac Tienanmen i po wielu kontrolach i
prześwietleniach bagażu weszliśmy na teren Zakazanego Miasta czyli
pałacu cesarskiego. Faktycznie jest to obszar jak miasto, bo
tradycyjne chińskie budowle nie są wysokie a są tu i budynki
oficjalne i prywatne pawilony cesarza i dworu, włączając sporą
ilość pawilonów dla konkubin. Akurat dojrzewały owoce kaki i
niektórzy podskakiwali żeby zerwać choć jeden, rosło ich tam
sporo. Zakazane Miasto górowało nad Pekinem bo nikt nie mógł
mieszkać wyżej niż cesarz ale obecnie Pekin poszybował w górę i
rosną bloki 40 piętrowe a autostrady mają kilka poziomów. Wielkie
zmiany zaszły w krajobrazie miasta w związku z olimpiadą 2008
roku. Wysiedlono i zburzono całe dzielnice ale na szczęście
ocalały niektóre hutongi- dzielnice o niskiej tradycyjnej zabudowy,
o bardzo wąskich uliczkach, gdzie na centralnym placyku mieszkańcy
grają w mahjonga, szachy i spędzają razem wolny czas – ten
ćwiczy tai chi, tamten tańczy, nikt się nie gapi i nie komentuje.
Natomiast w ogrodach Pałacu Letniego spotkaliśmy rehabilitanta
tańczącego w ramach terapii ze starszą panią. Ta forma
rehabilitacji nikogo tu nie dziwi . Widok ich skupionych i jasnych
twarzy – bezcenny.
W
Xi-an ogromne wrażenie robi 10 tysięcy terakotowych wojowników,
którzy mieli strzec mauzoleum cesarza - cichych, patrzących w
jedną stronę a każdy był niepowtarzalny i uzbrojony. Po
monumentalnym i trochę przytłaczającym Pekinie miasto zachwyca
zielenią, dzielnicą muzułmańską i Pagodą Dzikiej Gęsi.
Zwieńczeniem pobytu w Xi-an była uczta pierożkowa. A potem czekał
nas już lot do Lhasy w Tybecie, pozostającym pod chińską okupacją
od 1959. I tu serce boli – w centrum Lhasy gdzie Tybetańczycy
pielgrzymują do świątyni Jokhang - kontrole, bramki, uzbrojone
oddziały wojska i wszędzie policja. Imienia Dalaj Lamy ( co znaczy
Ocean Mądrości) nie należy wymawiać ale na szczęście dla
turystów można zwiedzić pałac Potala, który jest siedzibą
kolejnych wcieleń Lamów. Pałac ma 13 pięter i posadowiony jest na
górze. Jego wielkość naprawdę oszałamia, a po zboczu góry
chodzą kozy- niesamowity kontrast. Odczuliśmy wpływ wysokości,
chodziliśmy powolutku , niektórzy kupili tlen do oddychania. Było
bardzo sucho i o dziwo świeciło słońce. Można było podziwiać
piękno gór otaczających Lhasę.
Dalej
lecieliśmy do Chonqing – 30 milionów mieszkańców ! - aby wsiąść
na statek i popłynąć Jangcy ku Trzem Przełomom i tamie,
największej konstrukcji hydrotechnicznej na świecie. Śluzowanie
naszego statku trwało 4 godziny i towarzyszyło mu skrzypienie i
inne straszne dźwięki. Przy Trzech Przełomach wysokie skały
zwężają ogromne koryto rzeki do 20 metrów, co robi niesamowite
wrażenie. Ciekawostką są nisze w skałach, gdzie umieszczano
trumny ze zmarłymi. Wymagało to wielkiej zręczności i odwagi,
ponieważ trumna i grabarz byli spuszczani w dół na linach, po
pionowych skałach. Po rejsie ostatni etap podróży – Szanghaj.
Wspaniały, oszałamiający , kosmopolityczny z piękną promenadą
Bund i wyspą Pudong – centrum biznesu. Z wysokiej na ponad 300
metrów wieży Perła Orientu oglądaliśmy Szanghaj z góry.
Śmiałkowie wychodzili na taras ze szklaną podłogą, niektórzy
wracali na czworakach.
Chiny
to fascynujący kraj, kultura, egzotyka, zadziwiające połączenie
komunizmu z tradycją i wolnością ekonomiczną. Ludzie się bogacą
i żyją coraz lepiej. Chińczyk nie zastanawia się – czy ja
kiedyś będę bogaty tylko myśli – kiedy. Liczy się każdy
zarobiony juan, zawsze to więcej niż nic. A robiąc zakupy trzeba
się targować!
Po dwóch tygodniach karmienia
nas ryżem na śniadanie, obiad i kolację wracamy do kraju gotowi na
kanapki z żółtym serkiem i ziemniaczki do obiadu! A wspaniałe
wspomnienia pozostaną z nami na zawsze.”
Biblioteka
nasza otrzymała w prezencie jako dobrą wróżbę chiński symbol
niekończącego się szczęścia i powodzenia - z najlepszymi
życzeniami dla przyszłej nowej Biblioteki w Margoninie.
Dziękujemy
bardzo Pani Ewie za ciekawe spotkanie.
Ewa
Zamiara